czwartek, 26 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ DWUNASTY


-balony!-krzyknęła Tosia
-i czapeczki-ja też się przyłączyłam do wesołego wymieniania.
-i piniata, musi być piniata!-Tośka nie mogła się powstrzymać, aby dotknąć papierowego jednorożca z cukierkami w środku.
Sprawdziłam cenę.
-nie, to jest za drogie...-piniata kosztowała sto dwadzieścia.
-ej, mówiłem, cena nie gra roli!-podszedł do nas Sebastian.
-normalnie, zaproszą nas do programu z TLC szalone kinderbale.
-tak. Masz rację. Ale jak ona chce piniatę, to niech będzie. Dawno nie jadłem cukierków z piniaty.
Zaśmiałam się tylko.
-wiesz... Pierwszy raz to cena nie jest najważniejsza. Mama mnie uczyła że tylko na nią trzeba patrzeć.
-a mnie uczyła żeby iść za marzeniami, więc i ja będę tego uczyć-przybliżył się do mnie tak, że stykaliśmy się nosami.
Ale odepchnęłam go.
Tyle mi wystarczyło.
Przeszłam do następnej alejki, i stanęłam na środku.
Czułam się jakbym była w krainie zabawek.
Było tu wszystko, od szmacianych lalek, po szczekające psy roboty włącznie.
Tuż po mnie wszedł Sebastian.
-gdzie Tosia?-spytałam
-znalazła jakiegoś psa, i się z nim bawi. Wiesz jak ona mówi na shipsu?
-jak?
-mop-zaśmiał się
-tak?-nie byłam zdziwiona-ja na nie mówię szczotka do podłogi, ale mop też może być.
-kiedy?
-co, kiedy?
-kiedy masz zamiar wyjść z tego sklepu.
-jak wszystko znajdziemy...
*************
-ok, to na serio trafi do szalonych kinderbali...-byłam w szoku.
To, co wykombinował Sebastian, przewyższało wszelkie wymagania.
-o co Ci chodzi, to tylko domek na drzewie.-chłopak objął mnie od tyłu.
Odwróciłam się do niego i odepchnęłam.
-domek na drzewie? To jest ZAMEK na drzewie!
-no co? Myślisz że jej się spodoba?
-nie! Nie rozumiesz że ona... No, ona jest za mała na takie coś!
-nie wybrzydzaj, i tak jest mniejszy niż powinien.
-on ma dwa piętra!
-no, dobra, dobra, poddaję się!-uniósł ręce do góry-ale zostaje?
-tak, zostaje.-stwierdziłam wreszcie że z nim nie można się kłócić.
Poszłam sprawdzić jak chłopaki radzą sobie ze stołami.
-ej, Andrew! <czyt. Endrju>
-kitty, nie wtrącaj się, to męska sprawa!-krzyknął andrzej-nie babska jak twojego kochanka!-zaczęli się śmiać.
Patrzyłam na nich ze złością tak, jakbym chciała sprawić, że ta część stołu którą niesie, spadnie mu na nogi.
I tak, jakby na zawołanie, ze śmiechu wypuścił go, i zaczął wyć z bólu, masując sobie obolałą stopę.
Przez krótką chwilę nie mogłam przestać się śmiać.
Po chwili ktoś złapał mnie od tyłu w pasie.
Przez chwilę ucichłam ze strachu, ale po niej, zorietowałam się że to Sebastian.
-kocham Cię, wiesz?
-jeszcze się pytasz?-odwróciłam się, i wtuliłam w jego tors.
Nie przeszkadzało mi, że jest ode mnie wyższy o głowę, albo nawet więcej, ani to, że czasem zachowywał się jakby był mądry inaczej.
Był mój, i to było ważne.
-też cię kocham...-szepnęłam, i wpiłam się w jego wargi, jakby świat poza nami nie istniał...
################
ups.
Pisałam już, że czekam na twoją płytę Seba?
Masz ją nagrać, i to jak najszybciej!
Moja ciocia tylko czeka żebym jej zaproponowała prezent dla siebie.
spoko, dziś ostatni dzień testów, życzę wszystkim trzecioklasistom powodzenia... omg... dzisiaj mam anglika, Borze, zmiłuj, dlaczego w naszej szkole pierwsze klasy piszą próbne a w innych nie...
Jezu...
lovciam, papa

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

rozdział 11


Nagle coś wybudziło mnie ze snu, jakiś wrzask.
Wpadliśmy w poślizg, usłyszałam strzały, które pojedynczo trafiały w nasz pojazd.
-co się dzieje?!-wrzasnęłam, myśląc że już po mnie.
-nic, trzymaj się mnie, proszę, nie rób nic głupiego!-odpowiedział Sebastian, był równie, a nawet bardziej, wystraszony jak ja.
Samochód o coś walnął i zatrzymał, a ja mocniej wtuliłam się w Seba.
Nie wiedziałam co się dzieje, tylko tyle, że tuż przy moim prawym uchu, powietrze przeciął srebrny pocisk.
Nie miałam nic przeciwko świeżemu powietrzu, ale drzwi były wgniecione, a Paweł był nieprzytomny, oczywiście to on kierował.
Czułam jak tracę grunt pod nogami.
Nie wiedziałam co się dzieje, i powoli traciłam świadomość.
*****
-Nadja, błagam, nie zostawiaj mnie!-usłyszałam stłumiony głos-błagam Nadja!
Chciałam mu powiedzieć, że nic mi nie jest, ale nie mogłam, cały czas byłam podłączona do aparatury, która wydawała takie głupie pipanie.
Chciałam zostawić to wszystko i umrzeć, skończyć cierpienie.
-Nadja, kocham Cię...-szepnął Seba przez łzy które czułam, jak spływają po moim policzku.
Miałam po co żyć, miałam Dla Kogo Żyć.
*****SEBUŚ*****
Nie chciałem aby jej się coś stało.
To moja wina, niepotrzebnie ją wyciągałem z domu, wkońcu miałem jechać sam.
-Nadja, kocham cię...-szepnąłem.
Była nieprzytomna, ale i tak musiałem to powiedzieć.
Moje łzy kapały wszędzie.
Wiedziałem że nic jej nie będzie, ale czułem się winny że zemdlała.
Po chwili, nie zwarzając na nic, pocałowałem jej zimne usta.
Usłyszałem nad sobą że maszyna nade mną wydała jeden podłużny syk.
-co sie...-nie zdążyłem nic powiedzieć, a maszyna przybrała swój normalny bieg.
-co się stało?-spytała młoda pielęgniarka, która weszła właśnie na salę.
-nie wiem-odpowiedziałem całkiem szczeże.
-możesz wyjść? Lekarz chce zrobić badania-powiedziała miło.
Nic na to nie rzekłem, tylko wyszłem.
W holu czekał Mito, miał gips na ręce.
Chyba jako jedyny wyszłem z tego cały.
-przepraszam-powiedział-gdyby nie zaczęli strzelać... Tam zawsze strzelają.
-dobrze że nic jej się nie stało, wiesz że bym cię zabił, nie?
-kołek w serce? Z wielką chęcią-zaśmiał się.
Mnie też trochę tym rozśmieszył.
-gdzie teraz idziesz?-spytał, gdy zacząłem zmierzać do drzwi.
-muszę się przewietrzyć-odpowiedziałem i wyszedłem z budynku bez żadnych skrupułów.
*******
szedłem dalej, zaciemnioną uliczką Krakowa, tuż obok kapliczki.
Nie wiedziałem co mam ze sobą począć.
Chodziłem tak z pół godziny, nie wiedząc gdzie iść.
Miałem dosyć, moja cierpliwość się kończyła.
Zadzwonił mój telefon.
Wystraszyłem się, ale gdy wreszcie się zorietowałem że to z mojej kieszeni, odebrałem.
-mogę wyjść!-głos po drugiej stronie był zachwycony, tak samo jak ja.
-zaraz jak wyjdziesz jedziemy coś kupić na kinderbal-odpowiedziałem.
-co?-Nadja nie wiedziała o co chodzi.
-Zapomniałaś? No tak, nikt Ci nie mówił, Antosia ma jutro urodziny, kończy pięć lat.
-ja... Przyjeżdżaj po mnie, i to natychmiast-zaśmiała się-mamy trochę do załatwienia...
**********
sorry!
Przepraszam, to jest naprawdę trudne tak pisać.
Ale ok, następny rozdział będzie chyba dłuższy i bardziej z sensem.
Ok, nie będę się rozpisywać, bo nie chcę, aby stopki zrobiły się dłuższe od całych rozdziałów.
Kocham Cię Sebastian, i wszystkich którzy lubią mojego bloga.
Dzięki że mnie wspieracie.
DZIĘKUJĘ.
;))

środa, 4 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 10


-Nadja... Czy ty masz dziewczyno pojęcie do czego ty doprowadzasz?!-krzyknęła moja mama.
Zaczęłam nieopanowanie szlochać, i wszystko przewróciło mi się w głowie.
-przecież to nie prawda, mamo!
-ale czy... No, czy mogłoby być prawdą?-spytała spokojniej.
-nie.-powiedzieliśmy stanowczo, równo z sebastianem.
Spojrzałam na monitor.
Na jednym z portali plotkaskich była naprawdę szokująca nieprawda.
Pisało tam że ja<JA!> jestem w ciąży z Sebastianem, i że może o tym poświadczyć detektyw Krzysztof Rutkowski.
"nie dostali tego dziecka, to sprawili sobie drugie"-mówił <podobno> detektyw o Antosi.
-to nie może być prawdą, nic poważnego między nami nigdy nie zaszło, a ten detektyw bez licencji niech lepiej zabiera lizaki dzieciom, byle nie naszej Antosi.-powiedział bez zająknięcia Sebastian wyciągając z kieszeni telefon-mam już dosyć tego jełopa-dodał przykładając urządzenie do ucha-Mito, jedziemy do Krakowa, szykuj się.
Nie wiedziałam o czym chłopak mówił.
-Po co tam jedziemy, Seba, czy ja o czymś nie wiem?-spytałam.
-planowaliśmy to z Pawłem odkąd wróciliśmy. Moja mama... Znaczy się ja, za pośrednictwem i pozwoleniem rodziców, staram się o prawo do Tośki.-uśmiechnął się szarmacko, a ja, wogóle tego nie planując, nie zważając jakie będą tego konsekwencje <głównie ze strony mojej mamy> rzuciłam Mu się na szyję.
Nie pocałowałam Go jednak.
Tych konsekwencji jednak się trochę bałam.
-Jesteś Boski, wiesz?-powiedziałam, chociaż byłam pewna że tak o sobie nie myśli.
To był najpiękniejszy czwartek życiu... No tak, czwartek.
-boże, która godzina?!-spytałam ze zdenerwowaniem-ja mam szkołę!
-spokojnie, zawiozę Cię.-powiedział cicho Sebastian-a po szkole Kraków.
-jasne-powiedziałam, i wzięłam torbę od mamy.
-Pani limuzyna czeka na dole-powiedział Seba otwierając drzwi frontowe i kłaniając się bardzo nisko.
Wyglądał śmiesznie, ale przy tym tak szarmacko...
"Szarmacko i sexownie", jak to zobrazowała jednego ze swoich bohaterów moja ulubiona pisarka, ta od "Wampirów z Morganville"
Kochałam Go.
Tak, to była Miłość.
*************
-nie no, gwiazdorzysz.-powiedziała Anka cicho na mszy<w naszej szkole zawsze w czwartki była msza w Auli>-i to ten sam Sebastian?-spytała podejrzliwie.
-nie nadużywaj imienia Pana Boga na daremno-zaśmiałam się, ponieważ Sebastian naprawdę wydawał się być Bogiem.
-zależy w jakim świetle nazywasz go bogiem, bo włosy od Biebera zgapił, jesteś pewna że nie ma Aids?
-Anka, do cholery, zamknij się już, ok? Chodzi o to że po mszy nie idę na obiad, tylko jadę z Sebą do Krakowa zobaczyć co z Tosią-próbowałam jej wytłumaczyć, na czym polega adopcja w naszym przypadku, ale ona widocznie nie ma mózgu.
Albo ma, ale raczej coś jej się w nim przegrzało, bo nie działa zbyt dobrze.
Po chwili msza się skończyła, a chwilę po tym, rozległ się dzwonek i popędziłam do szatni.
*******
Sebastian czekał na zewnątrz.
-Co się stało, wyglądasz jak wampir?!-zdenerwował się gdy do niego podeszłam.
Wzięłam się w garść, i spojrzałam w lusterko samochodowe.
Byłam blada jak trup.
-kiedy ostatnio dostałaś krwi wampirku?-spytał mój ukochany podchodząc bliżej.
-zamknij się, co? Nie czas na żarty-odpaliłam i weszłam do auta zanim otworzył przede mną drzwi, jak to lubił robić.
-gdzie jedziemy?-spytałam, chociaż dobrze wiedziałam gdzie.
-Kraków-odpowiedział, a ja wtuliłam się w jego ramiona.
Nie wiedziałam ile będziemy tak jechać, więc po prostu zasnęłam...
##############################
"nawet mnie nie znasz...
Ale obiecaj...
Poświęcisz jedną chwilę albo dwie..."
ha ha!
Jakie to stare, ale pasuje.
To naprawdę fascynujące, kiedy wykopujesz w swoich starych płytach od cioci płytę Moniki Brotki, na której jest piosenka tak dobrze pasująca do twojego życia.
Jak to powtarza szalony naukowiec-wampir-Marnin, fascynujące.
On kocha to powtarzać, a ja czytam, i myślę:
Jak to możliwe że mama pozwala mi czytać książki z takimi fragmętami.
Polecam tę książkę:
Wampiry z Morganville, Rachel Caine, od pierwszej do szóstej księgi.
Teraz czytam piątą, w każdej księdze są po dwie półksięgi, ale w szóstej tylko jedna, bo to ostatnia.
Dostępne w księgarniach oraz sklepach empik.
Heh, ale wróćmy do piosenki.
Monika Brotka-Nawet mnie nie znasz.
Tekst będzie dostępny w zakładce PIOSENKI.
Dzięki za czytanie, kocham Cię Sebastian, wiesz o tym?
Tyle że nie jestem pewna czy wgl. Czytałeś wszystkie rozdziały.
Nie naciskam, wiesz, po prostu...
I zgadywć co wymyśliłam... Znowu.
Piszę nowy scenariusz, jak będzie pierwszy wpis to dam linka.
Ale jak już przy tym jestem,
To będzie historia o dziewczynce, Darii.
Daria ma cztery lata, i mieszka ze swoją siostrą, czternastoletnią Victorią, w domu dziecka.
Ich matka umarła po wypadku, który wywołał przedwczesny poród, i urodziła się Daria.
Ich matka i ojciec nie żyli.
Victoria jednak nie wiedziała że Daria jest jej siostrą, bo jej matka nie mówiła że jest w ciąży.
Gdy umarła, dziecko zostało skradzione ze szpitala, i dziewczyna nie słyszała dalej o swojej siostrze, puki nie znajduje w rzeczach Darii medalionu swojej matki.
Lecz ojcem młodszej z sióstr nie był mąż ich matki, tylko jej kochanek.
Mariusz, ojciec Darii, po wyjściu z więzienia próbuje odnaleźć dziewczynkę i ją zabić.
Dom dziecka w którym mieszkali w pewnej chwili staje w płomieniach.
Siostry przygarnia tymczasowo rodzina kolegi Victorii<w którym się potajemnie kocha>.
Dziewczyna w pewnym momencie pęka, i wyrzala się mu.
Pod nieobecność rodziców chłopaka, do akcji wchodzi Mariusz.
<moja ulubiona scena>
Victoria ubiera swoją siostrę w kurteczkę mówiąc jej że wszystko będzie dobrze.
Lecz gdy podaje ona małą Michałowi poprzez schody pożarówe, mężczyzna wciąga ją do środka.
Ona dąrzy tylko krzyknąć aby Michał uciekał z dzieckiem jak najdalej.
Lecz on nie słucha, i gdy dobrze ukrył dziecko, przybywa z odsieczą.
Na końcu chłopak znajduje nieprzytomną Victorie na podłodze zamkniętego na klucz schowka.
Już po wszystkim, a dziewczyna budzi się w jego ramionach.
On ją całuje.
Do domu wracają jego rodzice.
Widząc dom w takim stanie się denerwują, ale wszystko im wyjaśniają, już z Darią.
I to wszystko.
Myślę, że uda mi się na podstawie tego krótkiego planu, napisać scenariusz.
Już nawet mam początek, ale przydałaby mi się pomoc.
Ochotnicy?
Jak tak to pisać na maila: kiciaendmalina@gmail.com
kocham cię Sebuś <może Ty mi pomożesz, co? Heh;*>
Z góry dzięki.
Kicia<3.
ps. jak macie fochy, co do mojego pisania, to ok.
nie obchodzi mnie to...
pa pa