poniedziałek, 9 lipca 2012

ROZDZIAŁ OSIEMNASTY


-W ragby,kurwa grasz baranie jeden?!-krzyknął Sebastian.
Znowu musiałam znosić jego wrzaski, tym razem byliśmy u Pawła z Olafem, więc niczym nie zaradzę, tak jak ostatnio***
Mogę jedynie wyjść z domu.
No tak, jeszcze to mi zostało, wyjść, i przeczekać mecz.
Ubrałam bluzę i buty w kuchni, i niezauważona wyszłam z mieszkania.
Poszłam do sklepu, i kupiłam sobie cole.
-spoko-odezwałam się sama do siebie, i poszłam tam, gdzie mieści się w Poznaniu strefa kibica.
To co tam zobaczyłam przewyższało moje wszelkie wyobrażenia Euro.
Ludzie, gdyby mogli, zabijali by się.
Polska i Rosja.
Rosjanie cały czas faulowali.
Zamiast oglądać to, co działo się na boisku, i ludzi bijących się przed telebimem, założyłam na uszy słuchawki.
-to jest czas, który jednoczy nas... Wielka siła naszych połączonych serc... To jest czas, który nadzieję da...-podśpiewywałam sobie pod nosem, idąc z powrotem do domu Mita.
-ej, młoda, co ty tu tak sama robisz?-usłyszałam nieznajomy męski głos za sobą.
Odwróciłam się aby zobaczyć kto to, było ich trzech, dwuch czarnych i blądyn.
Przyspieszyłam kroku, kierując się w alejkę, z której wychodzi się na ulicę Pawła.
W alejce były dwa takie niby skrzyżowania, a w jednym z nich zniknęli ci chłopacy.Lecz gdy odwróciłam się z powrotem do przodu, zobaczyłam że stoją przede mną, a kiedy chciałam uciec do tyłu, zatrzymała mnie kolejna trójka.
To byli jacyś pseudo kibice, i to pijani w trzy dupy.
-nie bój się kotek, my Ci nic nie zrobimy... No może...
-I OWSZEM...-dokończył za kolegę blądyn.
-dobra Adam, kończmy to już, muszę wrócić przed żoną-śmiał się drugi.
Zaciśnęłam w ręce torebkę, aby móc się bronić, choć i tak wszyscy wiedzą, że nie znam nawet podstaw samoobrony.
-dziunia...-szepnął jeden, miałam wyczulony słuch, przez strach który mnie ogarniał.
Stałam tak w bezruchu, nie mogąc nawet krzyknąć, przez zaciśnięte gardło.
Nagle zza rogu wybiegł chłopak, wyglądający na 13, 14 lat, na początku go nie rozpoznałam, ale kiedy zaczął okładać mężczyzn swoim karate, rozpoznałam w nim coś z małego chłopca w warkoczykach.
JADEN SMITH!
W polsce był Jaden!
I to w poznaniu!
I pobił moich napastników, nie mogłam w to uwierzyć!
Tylko parę centymetrów dzieliło mnie od gwiazdy Karate Kid, a ja stałam w bezruchu, i nie mogłam nawet nic powiedzieć.
Wiem tylko że w pewnej chwili chłopak pociągnął mnie za rękę, wyciągając z ciemnej uliczki.
-dzięki-szepnęłam
-what?-spytał.(ang. co?)
-aaa... Ty nie mówisz po polsku...-powiedziałam po angielsku.
-no, nie-odpowiedział w tym samym języku.
-no to... Dziękuję...
-nie ma za co, muszę lecieć.
-spoko, pa...
-pa-rzucił i pobiegł, niewiem w którą stronę.
NIKT MI NIE UWIERZY!
*************
może być?
Nie wiem, dla mnie spoko, ale sama to napisałam, więc moje zdanie się nie liczy, więc proszę o szczere opinie.
Błagam!
Komentujcie!
I do Cb Sebastian, pisałam już do facetki z domu kultury, i może coś załatwi!
Bosko!
I dosko się czuję
i wszystko kapuję
i na lekkiej fazie
wciąż trybię i jarzę...
DOSKO!
Dosko dosko
Kicia<3.

2 komentarze: