poniedziałek, 10 grudnia 2012

rozdział dwudziesty siódmy

Siedziałam przed telewizorem.
Chciałam zapomnieć o wszystkim, co się dzisiaj zdarzyło.
O bójce, i o ciąży.
Oglądałam film.
O psie-Marley'u.
Niby taki okropny pies, a tak bardzo go kochali.
Kobieta z tego filmu wszystko planowała.
A na końcu ryczałam jak małe dziecko, bo psa musieli uśpić.
Nie zauważyłam, że w pewnej chwili, obok mnie pojawił się Sebastian.
Było dobrze po północy.
-wiesz co?-spytałam
-hmm...?-mruknął w moje włosy.
-pierwszym punktem mojego planu, było poznać faceta... Idealnego... Przystojnego... Zabawnego, z talentem...-wymieniałam, powoli zmniejszając odległość naszych twarzy.
-a następny?-szepnął chłopak, gdy stykaliśmy się już nosami.
-wybrać cb, zamiast niego...-zaśmiałam się.
Seba też zaczął się śmiać.
-skąd ty to wzięłaś?
-z filmu.
-spk - powiedział, całując mnie-już nie jesteś zła?
-a na co miałabym być zła?
-no wiesz...
-a, o to? Już nie. A ty?
-no... Jak widać, też już luz. Ale i tak twierdzę że mam rację.
-nie masz racji-zaprzeczyłam-bo nawet jak oddamy je do adopcji, to kiedyś mu powiedzą, a ono bd nas szukać, aż znajdzie i...
-nie fantazjuj, Nadja. Zrozumie.
Przytuliłam się mocno do niego.
-nie chcę się z tobą kłócić, Seba, ale zastanów się. Ja nie oddam dziecka. Jeśli chcesz, to mogę nawet teraz wracać do rodziców... No, może jak wytrzeźwieją, i nie wchodzić ci więcej w drogę...
-proszę cię, Nadja... Posłuchaj co ty bredzisz. Chcesz mnie zostawić bo nie jestem gotowy na dziecko. Przecież ty też nie jesteś. Nie umiesz być matką.
Wstałam.
-macierzyństwa nie da się nauczyć. To trzeba czuć... A ja to czuję, rozumiesz?!-krzyknęłam.
-dobra, ok, Nadja, uspokój się...-zaczął, łapiąc mnie za ramiona, i sadzając sobie na kolanach-dokończymy tę rozmowę jutro...-szepnął, i zaczął śpiewać mi swój nowy cover, z piosenki Adele.
Była piękna.
A jeszcze piękniejszy od niej, był jego głos.
Brzmiał raz, to jakby falował... Lub zarywał... Taki chrypliwy, a jednocześnie tak romantyczny... Zatapiałam się w jego otchłań jak najdalej, w jak najgłębsze zakątki jego duszy, aż w końcu powieki zaczęły mi się same zamykać, a pod nimi wciąż widziałam jego piękne, niebieskie oczy... Które tak dobrze oddawały wszystko co czuję do ich właściciela... I to, co on czuje do mnie...
*********
Gdy się przebudziłam, było jeszcze ciemno.
Leżałam, już nie w salonie, a w sypialni.
Niepewnie poklepałam miejsce obok siebie, ale tam, gdzie powinien leżeć mój ukochany, było pusto.
Wstałam, i wyszłam na przedpokój.
Byłam taka zdenerwowana, że nie mogłam się na niczym skupić.
Zapukałam do sypialni Pawła, a gdy nikt nie odpowiadał, odchyliłam drzwi.
Tu też było pusto.
Podeszłam niepewnie do szafki, gdzie leżała paczka papierosów.
Kiedyś paliłam.
Jeszcze w podstawówce, i na początku gimnazjum. Nie nałogowo, ale... Tak bardzo mnie do tego ciągnęło.
Tak jak w tej chwili.
Obróciłam się jeszcze wokół własnej osi, aby znaczyć, czy jestem w pokoju sama.
Wyciągnęłam z paczki jednego szluga, i schowałam do kieszeni, po czym  Starannie odłożyłam paczkę na miejsce.
Wyszłam z pokoju, i poszłam z powrotem do siebie.
Wyciągnęłam z torebki zapałki, które leżały w niej, od tygodnia, czyli odkąd ostatni raz byłam z Malwiną na cmentarzu.
Podeszłam do okna, i otworzyłam je.
Wzięłam do ust papierosa i odpaliłam.
Nie czułam tego od ponad roku.
Zaciągnęłam się głęboko dymem, delektując się nim, niczym najsłodszym ciastkiem.
Nie zauważyłam, kiedy ktoś trzasnął drzwiami, i wyrzucił mi z ręki pojarę.(mniejsza połowa papierosa, jakby ktoś nie wiedział).
-oszalałaś?!-powiedział cicho, acz gwałtownie Sebastian-jesteś w ciąży, nie możesz palić!
-odwal się! Przecież ty i tak nie chcesz tego dziecka!-w moich oczach znów kręciły się łzy.
-jak chcesz wiedzieć, to rozmawiałem właśnie w salonie z Pawłem, na temat tego, że ono zostaje. Ale jeśli Ty masz takie podejście, to znaczy, że wcale nie jesteś na siłach tego udźwignąć.
-przestań, Seba! To chwila słabości, nie bd...
-Jezus, do czego ja cię doprowadziłem, Nadja...-powiedział, już spokojnie, a nawet z lekkim pozbawieniem-zaczynasz mówić do mnie jakbym był twoim ojcem...
Zaśmiałam się, i pocałowałam go.
Wiem, że cuchło ode mnie petami, ale on się nawet nie skrzywił.
Odwzajemnił go, i to z lekką nawiązką;*
****************** 
sorry, że tak krótko, ale mi nie pykło;P sorry. a co do cb PolishFanJuju, to czytaj stopki;* pisałam, że było coś, tyle że nie chcę zranić uczuć sebastiana'
Przeczytaj sobie nawet rozdział 20, ;P
A ten rozdział dedykuje tobie'  chyba wiesz o co chodzi z tą "nawiązką", prawda?
;P
kocham wass;P
PS. zmieniam nazwę, z "kiciaendmalina" na "sherrybiebss"
czyli..
wasza 
SherryBiebss;*
 

5 komentarzy:

  1. Czytam ten blog od początku ;) Jest super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Blog mega. Czekam na kolejny rozdział :**

    OdpowiedzUsuń