wtorek, 28 lutego 2012
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Następnego ranka obudził mnie piękny zapach pomarańczy.
Nie wiedziałam z kąd on dochodzi, ale upajałam się nim, jak zapachem wina, które stało w piwnicy sto lat.
Przepiękny zapach.
Otworzyłam oczy, i prawie krzyknęłam.
Na podłodze panował chaos, a po środku tego wszystkiego siedziała mała dziewczynka, jedząca pomarańczowy owoc.
-O Mój Boże...-szepnęłam, i wstałam z łóżka.
Ubrałam stanik, z którym nie wiedziałam do końca co się stało.
-przepraszam...-szepnął Sebastian, widząc jak mnie to rozzłościło-ja go tylko odpiąłem, sam spadł-wytłumaczył.
-ok, nie mam Ci tego za złe...-powiedziałam, niewiarygodnie spokojnie.
Po wczorajszych wydarzeniach, powinnam być raczej rozstrojona i mieć wyższe ciśnienie od Pudziana.
-ile tego zjadłaś?-zwróciłam się do Antosi, wżerającej kolejną pomarańczę.
-nie wiem, ale nigdy tego nie jadłam-przyznała-macie jeszcze?-spytała.
-tak, ale dam Ci po śniadaniu.-powiedział stanowczo Sebastian, jak na surowego ojca przystało.
-Ale TATUSIU...-szepnęła dziewczynka.
-NIE-Sebastian naprawdę cieszył się z nowego przydomka.
Zaśmiałam się na samą myśl tego, że on może być ojcem "mojego" dziecka.
-Seba, niech ona raczej się nie przyzwyczaja, co?-powiedziałam, bo zaczęły mi się włańczać szare komórki, a z tym wraca rzeczywistość.
-masz rację...-przyznał chłopak-Tosiu... Posłuchaj nas teraz, dobrze?-powiedział przyciągając ją do nas, i usiedliśmy na łóżku-nie możesz nas tak nazywać, my nie jesteśmy twoimi rodzicami...-wyrzucił z siebie z żalem.
-ale... Ale...-mała nie wiedziała co powiedzieć.
Znałam ją zaledwie jeden dzień, a już tak bardzo ją pokochałam.
-ja chcę zostać z wami-szepnęła, a ja ją mocno przytuliłam.
-zrobię wszystko żebyś została z nami, ale nie obiecuję że to się uda...-powiedział Seba.
Widziałam w jego oczach jak to przeżywa.
Chciałby się zaopiekować małą, tak jak ja, ale równie dobrze mógł próbować wyścigów z gepardem, jak starania się o prawa rodzicielskie do niej.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
Szybko zarzuciłam na siebie szlafrok, i poszłam po ubrania dla Tosi, a Sebuś poszedł otworzyć.
Zaraz za mną przybiegła dziewczynka.
-To ten straszny pan, mamo, on chce mnie zabrać i wyrzucić do jakiegoś przytółka!-krzyknęła chowając się za mną.
Po chwili do pokoju wszedł detektyw Rutkowski, i zaczął się rozglądać.
Ja poprawiłam tylko szlafrok, by nie było mi widać biustonosza
-jak ona cię nazwała?-spytał spokojnie Rutkowski.
-nie twoja sprawa-wtrącił się Sebastian-kochanie nie bój się, to tylko pan detektyw-powiedział do dziewczynki, która wyszła niechętnie zza moich nóg i podeszła do mojego ukochanego.
Wyciągnęła ku niemu rączki, a ten ulegając, wziął ją w ramiona.
-dobrze, a więc... Wróćmy raczej do tego po co tu przyszłem-zaczął Rutek-a przyszedłem tu po to aby wam coś powiedzieć.
-ma pan wiadomości o rodzinie Antosi? Ma kogoś?-spytał Sebastian.
-otusz to. Nie na NIKOGO. Nawet własnych dokumentów, aktu urodzenia, nic.
Jej rodzice już dawno zaginęli, wszyscy w tym miasteczku myśleli że nie żyją.
Ale oni tylko się ukryli, ponieważ kobieta była w trzecim miesiącu ciąży, czego nikt nie akceptował.
Mała urodziła się w tamtym właśnie domku.
Nie widziała nigdy świata zewnętrznego, tylko lasy, i tamten mały domek-to co mówił detektyw przyprawiało mnie o dreszcze-Policja dostała telefon od ojca dziewczynki, że umiera. Nie mogli się tu dostać, poprzez zatory.
My jednak znaleźliśmy przejazd, ale gdy przejechały trzy nasze auta, tunel się zawalił, więc jesteśmy tu uwięzieni do końca zatorów.
-przykro mi... Ale... Czyli mała jest niczyja, nie ma nawet aktu urodzenia, a akt urodzenia, w łatwy sposób można sfałszować, i...-nagle zakryłam sobie usta ręką, powiedziałam o parę słów za dużo.
-słuchaj młoda. Adoptować może ją jedynie osoba dorosła, ze stałą pracą, i w stałym związku.
-a jeśli brakuje tylko jednego?-spytał zezłoszczony już do reszty Sebastian.
-a mianowicie czego?
-pełnoletności-odpowiedział chłopak.
Widziałam w jego oczach przerażenie, ale nie przejmowałam się tym.
Miałam tylko cichą nadzieję, że znajdziemy jakiś sposób.
Byle jak najszybciej...
##############
I jak?
Myślę że się podoba, bo przyszło mi to z taką łatwością!
Ale zmarnowałam na to aż dwa lizaki.
Tak, mam nowy sposób, aby pisać fajnie, i bez wysiłku.
LIZACZKI!
Wiecie, że gdy człowiek coś ssa, to pracuje mu w muzgu więcej szarych komórek?
Jak widać, to działa.
Piszcie komcie, błagam, komentujcie!
To takie trudne?
Chyba nie.
Więc proszę.
Ok, kończę.
Kocham was girlsy, i cb Sebuś, "jesteś całym światem, stałeś się moim idolem,
pamiętam o tobie, nie potrafię zapomnieć"
piosenka którą miała zaśpiewać Nadja: lales-pamiętam o tobie:
mam tekst dla zagorzałych w karcie TEKSTY u góry strony.
I jeszcze coś.
SEBUŚ:
jesteś tylko marzeniem,
które płacze z utęsknienia,
wciąż słucham twego głosu,
i z przerażenia,
nie mogę otworzyć oczu.
Tylko dla tego,
bo ten głos nie jest twój.
Wydaje się inny, obcy,
a chodzi o to,
że ten głos wydobywa się z głośnika.
Nie z ust, z głośnika.
Kocham cię, lecz to mi nie wystarcza,
chcę, byś był mój, lecz to nie możliwe,
nawet nie możliwe,
jest to jedno spotkanie,
to jedno spojrzenie,
jeden dotyk,
jeden pocałunek...
I LOVE YOU,
YOU ARE MY STAR - YOU ARE MY LOVE...
FOREVER...
Kocham was wszystkich, za to że czytacie, i za to, że dodajecie mi otuchy, na te dni, w których czuję się nikim.
Na tym świecie jestem tylko małą kroplą wody, która próbuje dostać się do wielkiego oceanu, po drodze zbierając przyjaciół, którzy towarzysząc jej, pomagają.
Dziękuję.
niedziela, 26 lutego 2012
ROZDZIAŁ SZÓSTY
-wjebię jej! Czy nie wjebię!?-wrzeszczałyśmy na całą parę-tylko noc noc noc, i obsrany koc!
Ta piosenka była beczna, zaśpiewałyśmy ją całą, i dziwiłyśmy się że żaden belfr nie reagował na przekleństwa z naszych ust.
wkońcu byłyśmy od pół roku w gimnazjum, ale i tak jeszcze się nie przyzwyczaiłysmy do panujących tu zasad.
Chociaż nie byłam pewna, czy gdziekolwiek w tym kraju pozwolą trzynastolatce przeklinać.
-Nadja, kiedy twój kolega dojedzie do nas?-spytała zmieszana nauczycielka.
-jutro rano, proszę pani.
-dobrze, ale... Musicie namówić chłopców, żeby wzięli go do pokoju, dobrze?
-ale w tamtym roku było tak, że chłopaki byli w pokojach z dziewczynami!-krzyknęła Anka.
Jak zwykle, nie miała zamiaru oczywiście łamać paktu czystości, i odrazu złapać jakiegoś kolesia, ale z chłopakami zawsze śmieszniej, zawsze zrobią coś pojebanego.
-no... Jesteście na tyle, powiem że, dorosłe, aby zrozumieć, zaistniałe okoliczności, po zeszłorocznym "Wypadku"
nie wiem dlaczego oni jeszcze to tak nazywają.
Nie mogą powiedzieć poprostu że jakiś chłopak bzyknął swoją laskę, a ta dostała krwotoku wewnętrznego?
Wiem, obrzydliwie to brzmi.
Wiadomo przynajmniej, że myślimy wszystkie o tym samym, bo wszystkie naraz dostałyśmy gęsiej skórki.
-ale...-kontynuowała Marycha.
-zastanowimy się...-przerwała jej mrs. Belfr, i odeszła, a my do końca drogi śpiewałyśmy piosenki, w tym także dwie piosenki Sebcia, i dwa jego Covery.
Nawet nie poszłyśmy spać....
*************
Stanęłyśmy na polanie w rzędach.
Były trzy szkoły z malborka, cztery z warszawy i jedna oczywiście z Jeleniej Góry.
Sebastian chciał się oderwać od sławy na jakiś czas, dlatego postanowił namówić swojego dyrektora, aby tu przyjechali.
I są.
-słuchajcie-zaczął nasz dyrektor.
Wszystkie szepty i pogwizdywania ucichły, słychać było jedynie szmer wiatru i sypiący lekko śnieg.
-a więc, znacie zasady panujące na zimowisku, prawda? Ale i tak je przypomnę(...)
mówił, i mówił, a ja go nie słuchałam, i nie słuchałam...
A do głowy weszła mi tylko jedna jego wypowiedź:
-Ustaliliśmy z resztą dyrekcji, że chłopcy i dziewczynki, śpią w osobnych domkach... Ale ostatniej nocy... Można się przenieścić!-powiedział, a wszyscy zaczęli krzyczeć i skakać z radości, a ja byłam pewna, że ktoś, maczał w tym swoje słodkie paluszki...
*****************
stanęłam przed wielką różową torbą od cioci Lucyny, i zastanawiałam się.
-gdzie ja do chryny jasnej złożyłam klucz?!
-mówisz o tym?-spytał chłopak stojący w progu, i opierający się o framugę.
Na palcu obracał kluczyk od mojej torby.
-i co, zaciesz?
-oddam Ci go...-powiedział, a ja już wiedziałam że coś się za tym kryje.
-lepiej odrazu powiedz co chcesz...-powiedziałam stanowczo.
-oddam Ci go...-powtórzył-za całusa...-dokończył z chciwym uśmieszkiem.
Mam to gdzieś, chcę odzyskać klucz podeszłam do niego i pocałowałam go.
Stanął jak wryty, a ja wykorzystując chwilę nieuwagi z jego strony, zabrałam mu kluczyk.
-ej-krzyknął-to nie fair!
-nie całkiem się z tobą zgadzam, powiedziałeś, że jak cię pocałuję, to oddasz mi klucz, to cię wyręczyłam.
-jaka ty jesteś wścibska...
-wiem-powiedziałam, i zabrałam się do otwierania kłudeczki.
Sebastian tylko stał i patrzył na to jak się z nią mocuje.
Po chwili, przestało go to śmieszyć, więc podszedł do mnie i otworzył mi torbę.
-dzięki...-szepnęłam z ulgą.
-kogo kochasz?-spytał.
-Adama Małysza...-odpowiedziałam z podstępem.
A ten tylko walnął się na łóżko.
Myślałam że będzie robił mi wyżuty, ale przecież nawet nie wiem czy on do mnie wgl. Coś czuje.
Chyba nigdy nie będziemy oficjalną parą...
Jedna rzecz w mojej torbie mnie zaciekawiła.
Były tam wszystkie rzeczy moje, poza jedną reklamówką.
A w niej była bielizna, i parę ubrań mojej trzyletniej siostry.
-czyje to?-spytał Seba, dziwiąc się pewnie, że to nie mój rozmiar.
-mojej siostry, mamy takie same walizki, mama pewnie się pomyliła-mówiąc to, wrzuciłam reklamówkę na dno szafy, i zaczęłam rozpakowywać resztę zawartości walizki.
*************
-EJ! NADJA!-usłyszałam głos Marychy.
-Czego chcesz, pani kazała się już rozpakowywać, wiesz że chłopaki mieszkają pod nami?!-odkrzyknęłam jej.
Domki były piętrowe, a my mieszkaliśmy u góry.
-a kto dokładnie?!-odpowiedziała również krzykiem
-chodźcie do góry, to wam powiem!-i schowałam się w ciepłym pomieszczeniu, zamykając drzwi balkonowe.
-ok, gadaj kto tam jest?-do pokoju wbiegła cała czwórka.
-pod nami mieszkają: Seba, jakiś jego kolega, Jurek i Mateusz, będziemy mieć w nocy niezłe towarzystwo, nie?-wyrzuciłam z siebie zbitkę słów.
Wszystkie zaczęłysmy piszczeć z radości, i postanowiłyśmy zrobić pierwszą na tym zimowisku gorącą imprę.
***********
Byłyśmy w sklepie, <nie chcecie wiedzieć, jak daleko tu jest taki mały sklepik> i rozłożyłyśmy wszystko na stole, który był o wiele za mały, więc niektóre papierowe talerzyki, i miseczki z chipsami i innym jedzeniem, stały na szafkach.
Z głośników od laptopa Sebastiana, grała muzyka, a światło było lekko przygaszone< lepiej nie mówić, jak Magda zareagowała na wygaszacze, nazywała je magicznymi pokrętłami>, a ludzi było coraz więcej.
-gdzie jest Sebastian?-spytałam Ani.
-z kąd mam wiedzieć, ostatnio widziałam go pięć minut temu w łazience..
-widziałaś go w kiblu?!-wrzasnęłam jej prosto w twarz.
-nie... Nie oto chodzi!-tłumaczyła się-mył ręce!
-dobra, spoko, ale gdzie...-moje słowa przerwał dźwięk zbliżającej się syreny, była już bardzo blisko.
Wszyscy zerwali się z miejsca i wchodzili na dół, w pośpiechu ubierając kurtki.
Ja także wybiegłam przed domki, i zobaczyłam że na skraju lasu, stanął samochód, kształty miał policyjne, i miał syrenę, ale pisało na nim PATROL RUTKOWSKI.
-co? Jakaś twoja rodzina?-spytałam Sebastiana który właśnie się za mną pojawił.
-yyy... No chyba nie...-odpowiedział z obrzydzeniem.
Z auta wyszedł wysoki mężczyzna w ciemnych okularach.
Ten sam, co pokazywali go w telewizji.
-co tu się dzieje?-spytał ktoś.
-cofnijcie się, cofnijcie...-nauczycielki zastępowali policjantów, któży poprzez zatory śniegowe nie mogli tu dotrzeć.
Kierowana samym instynktem, wyrwałam się nauczycielom, i wbiegłam do lasu.
Przebiegłam kilkanaście metrów, w drzewa, i upadłam.
Gdy się podniosłam zobaczyłam pod drzewem jakiś cień.
Ale tylko cień, ponieważ było już od dawna ciemno.
Po chwili kolejne zmysły zaczynały mi powoli działać, i usłyszałam ciche szlochanie.
Mój wzrok się wyostrzył, i ujrzałam postać wyraźniej.
Była do dziewczynka, miała trzy, góra cztery latka.
Wstałam i do niej podeszłam.
-co Ci jest, maleńka...-spytałam cicho i spokojnie, tak jak uspokajałam moją młodszą siostrzyczkę-jak nasz na imię?
-Antosia-powiedziała przez łzy.
-ale... A gdzie jest twoja mamusia?
-tatuś mówi że jest w niebie-szepnęła, i powoli się uspokajała.
-a gdzie twój tatuś?-kontynuowałam po chwili, a dziewczynka znów zaczęła płakać.
-tam-pokazała w głąb lasu, widać tam było jakieś ruiny, a gdy podeszłam bliżej, ujrzałam że to ruiny palącego się domku.
Zapewne mała przyjechała tam z ojcem na ferie.
-kochanie...-szepnęłam, chciało mi się płakać.
Wzięłam ją na ręce.
Nie była do końca ubrana, a jej cienkie baletki były porwane, a palce sine.
Na ciałku miała mnóstwo siniaków i poparzeń, zapewne nałapała ich uciekając z płonącego budynku.
Nie wiedziałam co mam zrobić, w którą stronę iść.
Plątałam się tak dobre kilka minut, aż usłyszałam kroki.
Gdy się odwróciłam, ujrzałam znajomą mi sylwetkę Sebastiana.
-BOŻE, Nadja, nic Ci nie jest... Kto to jest?-dopiero po chwili zorietował się że trzymam na rękach dziecko.
-zaraz Ci powiem, ale weź ją trochę potrzymaj, co? Bo mi już ręce więdną...
-nie możesz jej postawić na ziemi?-spytał, ale posłusznie wziął ode mnie dziewczynkę, i ruszyliśmy w stronę schroniska, w którym wszyscy byliśmy zameldowani.
-nazywa się Antosia...-zaczęłam mówić, gdy zobaczyłam że małej opadła główka, co oznaczało że zasnęła-jej mama nie żyje.
-a jej ojciec?-spytał nie wzruszony ani trochę chłopak.
-on chyba... Też raczej nie żyje...-wycisnęłam to wreszcie z siebie.
-skąd ty to wszystko wiesz?
-powiedziała mi, o mamie, a o ojcu sama się domyśliłam. Tam są gruzy jej domku zimowego, wiesz?-byłam bliska płaczu.
-spokojnie...-powiedział gdy doszliśmy na skraj lasu.
Gdy z niego wyszliśmy, otoczyła nas grupka ludzi, a przez nią, przedarł się Detektyw Krzysztof Rutkowski.
Mała bardzo szybko się otrząsnęła.
-to jest ta mała, jej ojciec zadzwonił do nas gdy umierał, weźcie ją chłopaki...-wydał polecenie.
Sebastian był już gotowy aby oddać mu małą, ale ja nie.
Wzięłam ją od niego, i cofnęłam się o parę kroków.
-gdzie wy ją macie zamiar wziąć, są zatory, nigdzie nie dojedziecie!-krzyknęłam.
-jeszcze się zastanowimy-powiedział cicho, lecz stanowczo detektyw.
-do zlikwidowania zatorów ona zostaje ze mną-także próbowałam urzyć takiego tonu jak Rutkowski, ale mi się to nie udawało.
Przez chwilę popatrzał na mnie jak na jakąś idiotkę.
-dobrze-odpowiedział ku mojemu wielkiemu zdziwieniu-a my raczej poszukamy czegoś dla małej, tu nie daleko mieszkają ludzie z dziećmi, może mają jakieś ubrania, czy coś...
Trzymałam małą na rękach, i czułam, jak się trzęsła.
Właśnie byłam światkiem tego, jak dowiedziała się że jej ojciec nie żyje.
Ludzie Rutkowskiego podzielili się na dwie grupy.
Jedna-większą-poszła przeszukać ruiny,
a druga-mniejsza-szukać jakiejś pomocy dla małej.
Ustaliłyśmy z dziewczynami <bez wiedzy nauczycielów, ale ich i tak to nie nachodzi>, że Seba przyjdzie dzisiaj do mnie pomóc przy Tosi, bo żadnej z nich się nie chciało, więc rozeszły się do innych.
Sebastian jeszcze został, bo musiał porozmawiać z kimś, a ja poszłam do domku.
Antosia była już tak zmarznięta, że nie mogłam dłużej czekać, chociaż była owinięta w moją bluzę, i kurtkę Sebastiana, i tak cała się trzęsła.
*************
weszłam do domu, i odrazu udałam się do łazienki, gdzie malałam do pełna brodzik zimnej wody, i rozebrałam małą z reszty przemoczonych ubrań, wsadziłam ją do wody.
-ale ciepła...-szepnęła z zadowoleniem.
Zaśmiałam się, ponieważ dla mnie, woda była lodowata, ale ona była aż sina z zimna, więc ta woda wydawała jej się wręcz gorąca.
Była cała brudna, ale ja zmyłam z niej bród doszczętnie.
Głowę musiałam mydlć jej trzy razy.
Zastanawiałam się tylko, czy nie załapała wszy w tym buszu.
-chyba nie...-stwierdziłam gdy poraz szósty sprawdziłam jej włosy, poczym zaczęłam je szczotkować.
-zaśpiewaj mi coś...-powiedziała, bawiąc się gumową kaczką Magdy.
Zaśpiewałam jej moją ulubioną kołysankę.
Śpiewając nie zauwarzyłam nawet jak do łazienki wszedł mój ukochany, dopiero wtedy, gdy się zaśmiał.
-Seba!-krzyknęła mała-Nadja mi śpiewa, a ty umiesz śpiewać?-po jej słowach Sebastian prawie się pokładał.
Po chwili zaczął śpiewać tę samą kołysankę.
Wytarłam ją do sucha, i założyłam przyniesioną przez jedną z kobiet ciepłą piżamkę.
Ale nie było w workach które przyniósł detektyw majteczek.
Nagle przypomniałam sobie o worku mojej siostry.
Wywaliłam z szafy wszystkie ciuchy, jakbym sama chciała zrobić sobie pilota, aż wreszcie znalazłam to, czego szukałam.
Ubrałam ją do końca, ułożyłam w łużku, i otuliłam ciepłą kołderką.
Lecz gdy wyszłam z pokoju znów mnie zawołała.
-zaśpiewaj mi...-szepnęła.
Byłam już tak zmęczona, że nie miałam siły protestować, znów zaczęłam nucić.
-Nadja...-przerwała mi po chwili-będziesz moją mamusią?-spytała
nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć.
-A Sebuś będzie moim tatusiem, dobrze?
-dobrze kochanie, ale teraz śpij-pocałowałam ją w czoło, i wyszłam.
-co chciała?-spytał Sebastian, który leżał już wygodnie na łóżku.
Zastanowiłam się przez chwilę.
-czy chcesz być jej tatusiem...
###############
HA!
Pisałam to dwa dni, i mi się udało!
Długie, nie?
Boże, miałam taki świetny pomysł, a tak kiepsko go opisałam...
Ale ok, piszcie jak wam się podoba, i wgl. Jak się podoba postać Antosi.
Dawajcie pomysły, i piszcie w komentarzach.
Sebuś, daj mi wenę!
Zaśpiewaj weź coś, nagraj się i wstaw na youtube, co?
Zawsze pomysły mi przychodziły, jak słuchałam USED, ale się już wyczerpały...
Błagam, HELP!
HELP ME!
KOMUNIKAT DO WSZYSTKICH FANEK SEBASTIANA RUTKOWSKIEGO!
HELP ME!!!
od autorki
jak wam się podoba nowa karta?
u góry jest, kliknijcie tylko na napis : GALERY.
Tam są nowi bohaterzy, którzy pojawią się w następnym rozdziale.
papa, kicia<3.
u góry jest, kliknijcie tylko na napis : GALERY.
Tam są nowi bohaterzy, którzy pojawią się w następnym rozdziale.
papa, kicia<3.
sobota, 25 lutego 2012
rozdział piąty
Wyszłam ze szkoły, nie wiedziałam gdzie idę.
Miałam już wszystkiego dosyć, całe moje życie zawaliło się w jednej chwili.
Dobra, bez przesady.
Nie zawaliło się, ale było dziwne.
-Nadja!-usłyszałam za sobą-Nadja, gdzie ty biegniesz? Pani mówi że masz wracać!-krzyczała z okna Justyna.
-spierdalaj!-wrzasnęłam, i przeszłam przez ulicę.
Nagle nie wiadomo z kąd zobaczyłam światła.
Potem poczułam tylko ból głowy, i serce mi stanęło...
*****************
-nic jej nie jest?-spytał najpiękniejszy głos pod słońcem.
-nic, powinna za niedługo się obudzić, ale nie obiecuję, że będzie tak samo jak dawniej-odpowiedział mu inny, bardziej męski głos.
Drzwi się otworzyły, i do sali ktoś wszedł.
-Nadja... Nadja, słyszysz mnie?-spytał ten piękny głos.
-nie wiem czy mnie słyszysz, Nadja, ale tęskniłem... Naprawdę, za tobą...-chciałam mu coś powiedzieć, ruszyć ręką, palcem, oznajmić że go słyszę, i że też tęskniłam, ale nie mogłam.
Miałam w tej chwili chęć wykrzyczenia mu prosto w twarz że go kocham, ale udało mi się jedzynie wyjąkać:
-beautiful...-szepnęłam jedyne słowo, które pamiętałam z jego wszystkich wypowiedzi.
I wtedy poczułam, że jego twarz się do mnie zbliża, i nasze wargi wreszcie się spotkały...
Niespodziewanie odzyskałam siły, i zarzuciłam mu ręce na szyję i oplotłam go mocno.
Teraz tylko on otrzymywał mój ciężar, ale nie przejmował się tym, tak samo jak ja.
Żaden pocałunek, jaki kiedykolwiek przeżyłam, nie był taki... Piękny.
Może i wszystko mnie bolało, z każdym jego dotykiem, ale nie obchodziło mnie to.
Jego język lekko rozchylił moje rozpalmne wargi, i wreszcie nasz pocałunek przerodził się w coś więcej.
Po chwili zabrakło mi tchu i opadłam bezwładnie na łóżko.
Sebastian zapiął guzik od koszuli, który zdążyłam mu "niechcący" rozpiąć, i poprawił krawat.
-przepraszam...-szepnął.
Czułam że zaraz odpłynę.
-kochać, nie znaczy pragnąć... Co miłość, i pożądanie, nie zawsze idą w parze...-wyszeptałam z czułością w jego dłoń, która delikatnie głaskała mu policzek.
Utonęłam w tym... Po poprostu utonęłam, czując jego zapach...
###############
przepraszam, że tak krótko, ale w następnym rozdziale będzie beka.
Przybędzie wielki detektyw Rutkowski w ciemnych okularach i będzie szukał śladów zabujstwa na terenie zimowiska.
Jak to się mówi, "wtargnię się do życia, z brudnymi buciorami"
Niektóre moje koleżanki, pytają dlaczego nie opiszę czegoś więcej tj. SEX.
BO NIE!
Nie chcę tak szybko tego rozwijać.
To jest jedynie ucieczka, jeśli już na serio jesteś na skraju załamania nerwowego, poprzez braku pomysłów.
I wiecie, nie chcę zranić uczuć głównego bohatera.
Nie powinnam pisać takich rzeczy, wiecie?
Nie będę się wypowiadać w tych prawach, bo nie jestem głupia.
A że w blogu z Bieberem było, to z pretensjami do dziewczyny z teggo bloga.
Tylko przez nią zaczęłam pisać tego typu rozdziały, a po drugie, musiałam sprawdzić, czy pamiętam jak to opisywać.
I jak widać pamiętam.
KOFFAM CIĘ SEBUŚ!
I LOVE YOU SEBASTIAN RUTKOWSKI.
MY NEW LIFE IS YOU...
Moje nowe życie to ty...
Ps. Ten cytat: kochać nie znaczy pragnąć, bo miłość i pożądanie, nie zawsze idą w parze..., jest to logo paktu czystości.
Nie wiem jak wy, ale ja się z tym zgadzam.
Ale moje zdanie jest nie ważne, w końcu sama to wymyśliłam.
Ta... To ja jestem tą porąbaną wierszopisarką z naszej paczki, i to ja wymyślam wszystkie wierszyki o nas.
Niech tylko zabiorę ance ten wierszyk co wymyśliłam, to go wam napisze.
Pa
rozdział czwarty
-Nadja, co się z tobą dzieje?-spytała Klaudia.
Nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć.
-nic-odparłam więc krótko.
-ta ruda magda cię szuka-powiedziała tylko, i odeszła.
Poszłam więc do Magdy, tej samej, co chodzi ze mną na kółko wokalne.
Chodzi do drugiej klasy gimnazjum, jestem rok od niej młodsza.
<dojeżdzam do katolika w Malborku>.
-co chciałaś?-spytałam owej Magdy.
-Znalazłam twojego chłopaka!-krzyknęła
-Co? Ja nie mam chłopaka!-wkurzyłam się, ona zawsze sobie ze mnie żartuje, ponieważ rzuciłam chłopaka dla drugiego, który mnie tylko wykorzystywał.
I wtedy ustanowiłyśmy z dziewczynami "Pakt Czystości".
Ale o tym puźniej.
-jak to nie masz, a to kto?-spytała otwierając magazyn "Bravo" na stronie z nowinkami.
Gwałtownie wyrwałam jej gazetę z ręki.
"CZY SEBASTIAN RUTKOWSKI ZNALAZŁ DAMĘ SWOJEGO SERCA?!"
Na zdjęciu widniał Sebastian i... JA!
Nie mogłam w to uwierzyć, ktoś zrobił nam zdjęcie, gdy PRAWIE się pocałowaliśmy.
-nie! To nie możliwe, co to tu robi? To nie prawda, jakiś fotomontarz!-rzuciłam gazetą w Magdę i jej koleżanki.
-to nie prawda!-byłam bliska płaczu.
-co jest nieprawdą?-nagle podeszła do nas Patrycja.
Tylko tego brakowało, to ona jest szefową Gangu "Fajki i piwa"!<tak też czasem nazywamy naszą czorkę, chociaż żadna z nas ani nie pali, ani nie pije, chyba że okazyjnie>.
Magda pokazała jej gazetę.
-Co to ma być, Nadja, a nasz pakt?
-nie pocałowałam go! To on chciał mnie pocałować, to nie ja!-z oczu poleciały mi już pierwsze łzy.
Byłam najsłabsza z nas wszystkich, potrafiłam czasem nawet płakać bez powodu, mam tak od dawna.
Odkąd mój były zaczął mnie bić, ale to też już inna historia.
-OK, nie płacz, Naduś!-Pati przytuliła mnie do siebie.
-przepraszam, nie chciałam złamać paktu, a prawie to zrobiłam, jaka ze mnie idiotka...-płakałam jej w mundurek-to jest silniejsze ode mnie!-łzy jeszcze bardziej leciały, i zaczęło mi się ściskać w gardle.
-Pati, już jest, przyszło... Co... Co jej jest?-spytała Marycha <przezwisko anki, magda to fisiu>
zaraz po niej przybiegła fisiu, i zadała to samo pytanie.
-nic-udało mi się w rekordowym czasie otrząsnąć-i co przyszło?
-przyszło pisemko z tego zimowiska, jedziemy!-pisnęła.
-wszystkie?-spytałam już całkiem spokojna, ale strasznie podniecona.
Nastała chwilą ciszy.
-WSZYSTKIE!-wrzasnęła na cały głos Anka, i wszystkie zaczęłysmy skakać ze szczęścia.
*************
-ej, orięt!-krzyknął Pyziak do historyczki, chociaż wiedział że nie odbierze podania, i rzucił jej papierowym samolocikiem prosto w tył głowy, bo pisała coś na tablicy.
Wszyscy zaczęli się śmiać, a Marycha wypluła całą zawartość swoich ust, które były pełne napoju, na podłogę.
Siedziałyśmy w ostatnich ławkach, więc jedyna belfr, z której można se robić bekę na lekcji, nie zauwarzyła tego.
-ANKA ROBI BASEN!-krzyknął Falenta, jest pojebany, i do tego na ADHD.
-zamknij mordę jełopie!-wrzasnęłam.
-co, ruchanko też było w tym kibelku?-zaśmiał się, ale mi do śmiechu nie było.
Wstałam z miejsca, i walnełam go prosto w twarz.
Zaczęłam go okładać.
Byłam przez całą lekcję spakowana <zresztą jak wszyscy> więc wzięłam tylko plecak, i wyszłam z klasy.
Byłoby to bardzo efektowne wyjście, gdybym przed samym progiem, nie potknęła się.
Na szczęście utrzymałam się na nogach <choć rzadko mi to wychodzi>, i wybiegłam do szatni.
*************
Nudne, nie?
Znowu nie ma Sebcia, wiem, ale muszę pisać coś bez niego, bo jak widzę inne blogi, to mam kompleksy.
Inne dziewczyny, mają kompleksy, co do swojego ciała, a ja mam kompleksy co do blogów.
Bo to trochę dziwne, i nierealne by było, gdyby wgl. Się nie rozstawali, co nie?
Teraz to przynajmniej umiem pisać o tym, gdy nie ma tych głównych postaci, choć staje się to coraz trudniejsze.
Wcześniej, to wgl. Nie mogłam tak pisać, po prostu ciężko mi było.
Dowodem na to jest jeden z najnudniejszych postów na moim blogu o Bieberze-http://my-new-life-is-you.blogspot.com/
on jest już skończony, i nie wiem, czy coś tam jeszcze dodam.
Ale jak chcecie poczytać o nim, to mam jeszcze jeden blog:http://mythejustinbieber.blogspot.com/
ok, ja kończę, bo nie mam dzisaj jakoś siły, chociaż jest dopiero po dwudziestej.
Papatki laski, kocham was.
A Cb Sebastian, najmocniej, to ty dajesz mi wenę, i jesteś moją ideą.
Gdyby nie ty, ten blog byłby zadedykowany komu innemu, ale byłby zapewne o wiele gorszy, bo nic mnie nie natchne bardziej niż twój śpiew...
Kicia<3.
środa, 22 lutego 2012
rozdział trzeci
-HELBIN, IRYTUJESZ MNIE!-usłyszałam głos naszej nauczycielki od polaka.
Byłam tak zajęta że nie chciałam nawet spojrzeć, co Bartek znów nabroił.
Może nie było to ważne, ale nie mogłam się od tego oderwać.
Rysowałam bowiem na kartce piórem jakieś zyg-zaki, nie wiedząc dokładnie co to jest.
Lubiłam tak robić, bo zawsze wychodziły z tego jakieś fajne obrazki.
Mogłybyśmy z dziewczynami siedzieć nad nimi całymi dniami, i rozszyfrowywać co jest czym.
-Nadja...-szepnęła do mnie Anka z pierwszej ławki.
-co?
-Napisałaś już jakiś fajny wierszyk?
-yyy... Zaraz!-nie miałam dzisiaj weny, więc postanowiłam dać coś z gotowca.
Weszłam w notatki i wybrałam wierszyk o niej i jej byłym.
Nie zaszkodzi jej chyba że to o niej...
A nawet jeśli, to sama chciała.
Skopiowałam tekst i wkleiłam do wiadomości sms, i wysłałam jej to:Ania, Ania- to dziewczyna
co nie piła nigdy wina
zamiast piwa i jabola
krzyczy lepsza coca-cola
moja mama jej nie lubi
no bo Ania gacie gubi
Jurek wtedy je znajduje
obwąchuje, oblizuje
gdy raz do łazienki wchodzę
muszę krzyknąć aż "O BOŻE!"
patrzę stoją- Ania, Jurek
Jurek pcha jej patyk w dziurę
co ta biedna Ania zrobi?
jak mogła aż tak nabroić?
teraz siedzi w psychiatryku
tak ją boli że aż ryczy
mogła nie dać pchać se w dziurę
myć się mydłem a nie chujem;p
po minucie Anka zaczęła się chichrać, co oznaczało, że skończyła czytać, a równocześnie nie jest na mnie zła.
-kochanie... To jest odjazd!-krzyknęła na całą parę, i po sekundzie stała koło nas facetka.
-ups...-szepnęła dziewczyna, zirytowana własnym zachowaniem.
-wstań!-powiedziała pani, a Anka posłusznie to zrobiła.
-Helbin... Irytujesz mnie!-zacytowałam cicho tak, że tylko ona mogła mnie usłyszeć, lecz to co się stało, przewyższało moje oczekiwania.
Moja koleżanka, wybuchła nagle nieopanowanym śmiechem prosto w twarz polonistki, tak że opluła jej jak zwykle modne ciuchy.
Na szczęście w tej samej chwili zadwonił dzwonek.
-zostaniesz jeszcze na chwilę, dobrze?-zwróciła się do Ani.
-dobrze-powiedziała, ale ja miałam pewność, że zrobi całkowicie co innego.
Gdy przy drzwiach zrobił się tłok, wymknęłyśmy się niezauważone z klasy, i dogoniłyśmy Magdę i Patrycję.
Wszystkie wlazłyśmy do jednej z kabin w damskiej toalecie i stanęłyśmy na zamkniętej muszli, jak to zawsze robimy, gdy którąś z nas ściga belfr<belfry to nauczyciele>.
Magda, <nie wiem czy ona jest głupia, czy tylko taką udaje> wyciągnęła z plecaka ogórki kiszone w chlebaku, i zaczęłysmy je wżerać, kapiąc równocześnie na podłogę.
Po chwili zorietowałyśmy się, że z naszych stóp utworzyła się gwiazda.
Zaczęłysmy na całą parę się śmiać i robić zdjęcia.
-Nadja, zapuśc muze!-krzyknęła Ania.
-stalowa rura! Fi6! Było ciężko ją wnieść!-śpiewałyśmy na całą parę-stalowa rura... Fi6! Już jest! Mrau! Z trudem przywieziona, wczoraj zakupiona...
Śmiać się można do woli, ale też trzeba twarzać.
Siedziałam na klamce od drzwi, i nie wiedziałam kiedy, chyba przekręciłam tylkiem zamek, i drzwi się otworzyły, a ja wypiepszyłam się na kafelki.
To było takie śmieszne, że nawet nie czułam bólu!
-uważaj, bo niebędziesz mogła się ruchać!-zaśmiała się Pati.
-ha ha ha...-zafturowałam jej, ale z sarkazmem.
To był najśmieszniejszy moment w całym życiu, oczywiście w tej części życia, którą zdążyłam przeżyć.
Moment, w którym wszystkie jesteśmy szczęśliwe, i nie myślimy o dniach, w których jesteś pewna, że twoje życie się wkrótce zawali.
############
Ludzie, żyjcie chwilą!
Chcielibyście kiedyś, aby Seba wystąpił w waszym mieście?
Zaśpiewał piosenkę dla was, i to z wyłącznością?
Sorka, nie mogę wam tego zapewnić, ale zapewniam was, że on zawsze będzie nas uwielbiał, nas, czyli swoje fanki.
A my, musimy zapewnić mu bezpieczeństwo, i go nie krzywdzić.
Ani słowami, ani niczym innym.
****
a teraz przejdźmy do czegoś śmiesznego.
Piosenkę: stalowa rura, najlepiej przewinąć do 30 sekund, i są słowa.
O co w mniej chodzi dowiecie się dopiero, jak wysłuchacie.
A zdjęcie robione w gimnazjum katolickim, na zdjęciu cztery dziewczyny tj. Marycha, fisiu, pati i ja.
Czyli anka, magda, pati i ja.
Heh.
A co do wierszyka, motyw przewodni znalazłam, gdy wracałyśmy że cztery z obiadu, i wracamy... Wracamy, a potem Anka zaczęła coś podśpiewywać pod nosem, a ja wymyśliłam pierwszy wers.
Reszta sama przyszła z czasem.
Heh.
Kocham was dziunie, wszystkie trzy, i wszystkie moje czytelniczki.
Papa,
kicia<3.
Ps. Rada:
nie wiecie które zdjęcie Sebcia ustawić na tapete w fonie?
Wszystkie!
Ustawcie je jako pokaz slajdów!
Ja mam, i przeskakują mi co dziecięc sekund, ale ok, kończę, bo zaczynam pisać nowy rozdzia.
Papa!
rozdział 2
Stanęłam na scenie.
Giry w całej swojej okazałości:
Adam Sztaba, Elżbieta Zapendowska, Wojciech "Łozo" Łozowski i Kora Jackowska.
-dobra, to może zaczniemy od tego, jak masz na imię...-zaczął Łozo.
Stałam cicho jak myszka, przez następne kilka sekund i nie mogłam się otrząsnąć.
Nagle na widownię tylnym wejściem wszedł Sebastian, i uniósł dwa kciuki do góry.
Uśmiechnęłam się na jego widok, a gula w gardle znikła, gdy zobaczyłam jego boski uśmiech.
-Nadja Strużawa, jestem z Waplewa Wielkiego, i mam prawie 14 lat.
-czyli formułkę mamy już wyuczoną...-zaśmiała się ta sama gira, co zadała pytanie.
-tak...-też się nerwowo uśmiechnęłam.
-dobrze, to co robimy?-spytała... To była chyba Kora.
-śpiewamy-odpowiedziałam, wciąż co chwilę przenosząc ciężar ciała to z prawej nogi na lewą, a to z lewej na prawą.
-a może będziesz tańczyć, co?-śmiała się druga z kobiet.
Spojrzałam na Sebastiana, ale ten grzebał coś w telefonie.
Postanowiłam go jakoś otrząsnąć.
-Nie zapędzaj się Zapędowska, ok? Na twoim miejscu nie igrałabym z ogniem, chyba nie chcesz się poparzyć...-powiedziałam
-ale cię zgasiła...-Łozowski prawie się pokładał.
-chciałabym ją zgasić, ale niestety, przecież gówno się nie pali-powiedziałam, i rzuciłam mikrofonem o podłogę-ten cały program jest jakiś obsrany... Gdybym miała wybór, nigdy bym tu nie przyszła-mówiąc to wyszłam za kurtynę i pobiegłam prosto do łazienki.
To chyba będzie jedna z największych afer w roku 2012.
Zaczęłam śmiać się przez łzy.
Zmyłam cały makijaż, i pomalowałam się od nowa.
-gówno się nie pali?!-usłyszałam męski śmiech-powiedziałbym jaki zgas, ale się nie pali...-znów zaczął swoją gadkę.
Widziałam w lustrze kto to jest, ale i tak nie miałam skrupułów by gwałtownie się odwrócić i strzelić mu doskonale wymierzonego plaskacza.
-mówiłam, że z ogniem lepiej nie igrać...-szepnęłam.
Starałam się włożyć w to jak najwięcej jadu, ile tylko udało mi się z siebie wydobyć. W końcu wolał pisać sms'y, zamiast mnie słuchać.
"dziewczyno, toć ty go w ogóle nie znasz"-pomyślałam"a po drugie nic Ci nie obiecywał"
-przepraszam-powiedziałam-to z nerwów.
-nic nie szkodzi, dlaczego nie zaśpiewałaś?-spytał
-tak serio?
-no, może być pół na pół.
-ok, nigdy nie chciałam tu przyjeżdżać. Moja mama na fisia na punkcie sławy, i próbuje zrobić ze mnie: modelkę, piosenkarkę, aktorkę... I nie wiem co jeszcze. A ja chcę tylko pisać...
O, i kocham ten program.-skończyłam na zdaniu nieprawdziwym.
-tuż się domyślam, co jest kłamstwem, a tak wgl, to gdzie jest to Waplewo?-spytał
-koło Trop-powiedziałam
-aha...-i tak było po nim widać, że nic nie zrozumiał.
Zaśmiałam się tylko, ale jemu nie było do śmiechu.
Patrzył się na mnie z jakimś uczuciem... Chyba litość, bo na pewno nie miłość.
Mdli mnie na samą myśl o tym.
Spojrzałam mu w oczy.
Miał taki piękny odcień oczu... Taki jasny... Ale ciemny... Nie do opisania.
-Beauty...-szepnął, gdy spojrzał w moje oczy.
Nie wiedziałam co to znaczy, nie znam angielskiego za dobrze.
Nagle coś poczułam, ale nie wiedziałam jeszcze co to jest.
Nasze twarze zaczęły powoli się do siebie zbliżać, a oczy przymykać.
Nasze usta dzieliły zaledwie dwa milimetry, gdy drzwi łazienki otworzyły się, a my jak poparzeni odskoczyliśmy od siebie, na jakiś metr.
Było tak blisko, a moja praca nad nienawiścią do płci męskiej, poszłaby na marne!
Uff...
-Nadja, mama cię wszędzie szuka!-krzyknęła Victoria, ale po chwili zobaczyła Sebastiana, i jej ton się zmienił-O JEJKU!-powiedziała cicho. Wiedziałam już co będzie...
To samo co z Dodą...
Idź stąd i nie wracaj.
W tej chwili czułam do przyjaciółki tylko nienawiść.
Nie chciałam więcej patrzeć na zmieszaną minę początkującej gwiazdki, i wypchnęłam Vickę przez drzwi.
Chciałam wrócić do domu, i zapomnieć o tym wydarzeniu, i o tym co prawie się tu stało.
Nie wiedziałam co czuję, i strasznie mnie to irytowało.
Mam dosyć.
Wpadłam w pułapkę.
A tą pułapką jest MIŁOŚĆ.
##############
dopiero zaczęłam pisać, a już skończyłam... Dziwne.
Pisałam to zaledwie pół godziny.
Nie licząc słuchania muzyki.
<Used dokładnie co 3min.35s. Musiałam przełączać by leciało od nowa, mam jakiś zjebany komputer, i do tego XP-ka.>
Ok, komentujcie, kocham was, a Sebcia najmocniej.
Buziaczki,
kicia<3.
niedziela, 19 lutego 2012
ROZDZIAŁ PIRWSZY
Stałam nie wiedząc czy mam iść w prawo, czy w lewo, tyle było tych drzwi.
Przy każdych tłoczyło się mnóstwo ludzi, ale mojej mamy nigdzie nie było.
-ej!-powiedział jakiś blondyn gdy niechcący nadeptałam mu na stopę.
-ups! Przepraszam, nie chciałam, na prawdę!-zaczęłam przepraszać, jak to miałam w swoim zwyczaju.
-nic nie szkodzi, co ty tu robisz, najpierw powinnaś iść chyba po numerek...-powiedział.
-ale ja... Nie wiem gdzie je wydają...-zażenowałam się, ale chłopak się tylko zaśmiał.
-choć, pokażę Ci, też idę w tamtą stronę, śpiewasz, czy grasz?-podjął się tematu.
-tak, gram...-powiedziałam z sarkazmem, którego najwyraźniej nie wyczuł.
-na czym?-spytał
-na nerwach...-zaśmiałam się-jestem w tym mistrzynią.
On też się zaśmiał.
-a... Jak się w ogóle nazywasz?
-ja...ty nie bierzesz numerka?-zdziwiłam się odbierając swój.
-nie, ja tu jestem tylko gościnnie, to twój pierwszy występ?
-no... Trochę się boję, Agata mówi że must be the music nie jest dla mnie.
-zaśpiewaj coś-powiedział.
-nie... Później mnie usłyszysz-odpowiedziałam
nagle za nim zauważyłam znaną mi sylwetkę mojej mamy.
-muszę iść, pa.-powiedziałam i poleciałam do mamy.
-czekaj... Jak się nazywasz?-krzyknął za mną.
-Nadja!-wrzasnęłam.
****oczami Sebcia****
-Nadja...-szepnąłem.
Stałem tak patrząc w drzwi w których zniknęła, aż ktoś do mnie podszedł.
-Sebastian, zaraz występujesz-powiedział.
-ok...-powiedziałem cicho, i jeszcze raz spojrzałam na drzwi które odwracały moją uwagę od wszystkiego.
**************************
wszedłem na scenę, ale myślami wciąż byłem na korytarzu.
Stałem i patrzyłem na te drzwi.
Po chwili rozległa się muzyka, i zacząłem śpiewać.
Used.
Gdy skończyłem, usłyszałem najpierw oklaski jednej z osób za kurtyną, a potem cała sala zaczęła piszczeć, znów słysząc mnie w tym programie.
W końcu tutaj miałem swój debiut.
Myśli z powrotem wróciły mi na scenę.
"i tak pewnie już zapomniała..."-pomyślałem.
****NADJA****
klaskałam w dłonie tak mocno, że miałam je czerwone, i piekły.
Skąd miałam niby wiedzieć, że chłopak, którego poznałam na korytarzu to Sebastian Rutkowski?!
On śpiewał tak bosko...
Aż chciało mi się śmiać na samą myśl tego, że twierdziłam że Bieber jest lepszy.
-A bierz se go Sell, jest twój...-powiedziałam cicho.
-panuj trochę nad sobą co? I kogo sromesowa ma se wziąć?
-Biebera.-powiedziałam.
-a ja myślałam że go kochasz.
-bo ładnie śpiewał.
-a co, teraz już ładnie nie śpiewa?-spytała moja przyjaciółka.
-Vicka... Są ludzie którzy mają lepszy głos...-"i są bliżej nas, niż sobie wyobrażasz"-chciałam dodać, ale tyko obejrzałam się przez ramię, patrząc, jak chłopak z moich marzeń kłania się przed publicznością, i dziękuję girom<tak mówię na jury> za zaproszenie.
Mówił swoim fankom że je kocha.
Ale to tylko puste słowa, by zrobić im przyjemność.
Tacy ludzie, kochają tylko sami siebie.....
kilka słów od autorki
kończę z pisanie o Justinie.
nie jestem pewna czy ten blog mi wyjdzie, ale ok.
spróbuję go nie sknocić.
Zaraz pierwszy rozdział.
Kicia<3.
nie jestem pewna czy ten blog mi wyjdzie, ale ok.
spróbuję go nie sknocić.
Zaraz pierwszy rozdział.
Kicia<3.
Subskrybuj:
Posty (Atom)